Recenzja serialu

1670 (2023)
Maciej Buchwald
Kordian Kądziela
Bartłomiej Topa
Katarzyna Herman

Jan Paweł na Topie

Wreszcie wysiłek reinterpretacji minionych wieków podejmuje i popkultura, nawet ta korporacyjna, o pojemniejszym koncie bankowym i potężnych realizacyjnych możliwościach. W Netfliksowym "1670"
Jan Paweł na Topie
źródło: Materiały prasowe
Wsi spokojna, wsi wesoła? W "najpotężniejszym państwie na świecie" pewnie by tak było – trafiamy jednak do polskiej wsi Adamczycha roku pańskiego 1670. Rzeczpospolita może i być sobie obojga narodów, lecz niedawne powstania, najazdy i potopy mocno ją poturbowały. Obojętność na jakiekolwiek zmiany zachowuje Jan Paweł Adamczewski (Bartłomiej Topa), wiecznie zadowolony, a przy tym poczciwy sarmata z połową wsi w posiadaniu, przerostem ego i niedoborem rozsądku. Choć chce zostać zapamiętany jako najsłynniejszy Jan Paweł w historii, wymachiwanie szabelką ogranicza do dbania o swoją małą ojczyznę. Chłopi do pracy sami się przecież nie wezmą, a sejmik obradujący nad podniesieniem podatków sam się nie zawetuje. 

Jakby problemów z pańszczyzną było mało, pierworodnemu synowi, Stanisławowi (Michał Balicki), nie dziedzictwo, a romanse i muzyka w głowie. Młodszy Jakub (Michał Sikorski) niby ma żyłkę do interesów, lecz co z tego: robi dla kościelnej korporacji, więc schedy po ojcu nie przejmie. Z kolei córka Aniela (Martyna Byczkowska) służy raczej – jak powiedzieliby niektórzy – religii ekologizmu i mezaliansu niż umiłowanym przez Jana Pawła tradycyjnym polskim wartościom. Jest i żona Zofia (Katarzyna Herman), bigotka z memento mori na ustach i pragnieniem czułości w sercu. Ledwo szlachcic opuści rodzinny dworek, zewsząd atakują go kolejne zagrożenia: dżuma, demony, magnateria, żydowski spisek, marsz równości… To Polska właśnie – w ponadczasowej okazałości.
 

Wreszcie wysiłek reinterpretacji minionych wieków podejmuje i popkultura, nawet ta korporacyjna, o pojemniejszym koncie bankowym i potężnych realizacyjnych możliwościach. W Netfliksowym "1670" dostajemy wersję historii antyheroiczną, przymrużającą sienkiewiczowskie oko, śmiejącą się z wyidealizowanego świata szlacheckich przywilejów, zdystansowaną od wodzów i wielkich bitew rodem z epopei Jerzego Hoffmana. Napisany przez Jakuba Rużyłło ("Sexify", "The Office PL"), wyreżyserowany przez Macieja Buchwalda i Kordiana Kądzielę ośmioodcinkowy serial czerpie inspiracje z tzw. zwrotu ludowego w humanistyce ostatnich lat. Panorama Adamczychowskich bohaterów obejmuje więc różne klasy, religie i etosy. A ponieważ mowa o przełożeniu historycznego na popkulturowe, to nie fakty, a komediowa inwencja stanowi w "1670" naczelne przykazanie. Poza kopalnią anegdot i jednowersowych point, które szybko zadomowią się w naszym języku, gatunkowi służą pomysłowe rekwizyty, ekscentryczne stroje i bogate scenografie. Humor obficie wylewa się nawet z drugiego planu. Nie mrugajcie zbyt często!

Zawartość dowcipu na klatkę filmową wywołuje garść skojarzeń. Począwszy od mockumentalnej formy "The Office" (z burzeniem czwartej ściany, monologami i wymownymi spojrzeniami w ramach puenty), przez ahistoryczne absurdy rodem z Monty Pythona, po stand-upowy roast po Sarmacji. Ktoś z widzów wspomni o współczesnych dialogach w historycznych szatkach i powieściowym "Królu, który uciekł" Jędrzeja Napiecka. Ktoś inny sąsiedzką zawiść Jana Pawła i Andrzeja (Andrzej Kłak) umieści w kontekście Fredrowskiej "Zemsty" lub "Samych swoich" Chęcińskiego. Jeszcze kogoś z ducha memiarskie przytyki w stronę tych czy innych grup religijnych skłonią do wniosku o wyższości czarnego humoru nad publicystyką "Kleru" Smarzowskiego. Warszawiacy wyłapią na ekranie improwizujące twarze z teatru Klancyk, a miłośnicy YouTube’ów emocjonalną reżyserię scen tanecznych wpiszą w teledyskowy dorobek Buchwalda.


Nie tylko gatunkowy, ale i tematyczny apetyt twórców wydaje się nie mieć granic. Ludowa religijność, prowincjonalność, mesjanistyczne pretensje, ekonomiczne czy korporacyjne lawiranctwo – wszystko tu znajdziecie. Świat przedstawiony zachowuje przy tym spójność oraz scenograficzną i operatorską jakość. Przyjmuje się tu raczej lewicową perspektywę, lecz bez ideologicznej fiksacji. Zabawa stereotypami bywa kąśliwa, za to nie bezlitosna. Kraj jest w ciągłej odbudowie, tradycja konfliktuje się z postępem, męskość bywa rozczulająco toksyczna, myśliwi już mylą ludzi ze zwierzyną, a ksenofobia i suplementy diety mają się dobrze. "1670" okazuje się satyrą polską do granic polskości. Twórcy na niezliczone sposoby grają bowiem po równo z przeszłością i ze współczesnością. Wzajemne przeglądanie się epok w cudownie bezpretensjonalny sposób czyni zadość tezie historyków o sarmatyzmie kształtującym polską nowoczesność. Upiory prawicowej polityki historycznej, idealizacja przeszłości czy postępująca mechanizacja pracy łączą nas przecież z naszymi ekranowymi przodkami. Netfliksowa ekipa zna jednak miarę: błyskotliwym analogiom towarzyszy humor czerstwy w sposób świadomie przesadzony, odgrywany z przymrużeniem oka, a w efekcie przekomiczny.

I ta obsada! Zasługuje na peany. Cała, bez wyjątku. Pisać o niej to kogoś pominąć, zatrzymajmy się więc na tym: dzięki znakomicie chwytającym żywe dialogi aktorom i aktorkom galeria arcyciekawych (niekoniecznie przy tym pozytywnych) postaci wzbudza mieszankę sympatii, rozczulenia i grozy. Bohaterowie burkliwi, uciskani, głupcy, cynicy, poczciwcy, chciwcy i dziwacy mają tu głos, pragnienia i uczucia. Widać, śmiech z polskich przywar nie wyklucza pogody ducha. Na śmiech zasługujemy wszyscy.
1 10
Moja ocena serialu:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones